Reklama

IEM Katowice 2024: Polski dzień na Intel Extreme Masters

Na ten dzień fani polskiego CS-a czekali długich osiem lat. Na cztery zespoły, które walczyły o prawo występu w sobotnich półfinałach, aż trzy miały polskich reprezentantów.

Walka w katowickim spodku rozpoczęła się od starcia G2 Esports, prowadzonego przez TaZa z FaZe Clan, którego trenerem kilka miesięcy temu został NEO. Zanim jednak doszło do tego starcia, na scenie w katowickim Spodku niespodziewanie pojawiły się dwie inne legendy polskiego Counter-Strike’apashaBiceps oraz Loord, którzy dostąpili zaszczytu wniesienia pucharu.

Reklama

Co do samego ćwierćfinału pomiędzy FaZe a G2, był on zaskakująco... jednostronny. Rozegrane na Anciencie oraz Inferno spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0 dla FaZe i, o ile w przypadku Inferno można jeszcze było mówić o w miarę wyrównanej walce, o tyle na Anciencie FaZe już kompletnie zdominowało rywali. Gdyby brać pod uwagę jedynie statystyki, trzeba by powiedzieć, że na mecz kompletnie nie dojechali NiKo oraz HooXi, którzy zostali kompletnie zgaszeni przez swoich przeciwników i w K/D ratio na swoich kontach mogli zanotować jedynie wyniki -11 i -18.

Jednak głównym daniem wieczoru dla zgromadzonych w Spodku kibiców miało być dopiero kolejne spotkanie, czyli rywalizacja ENCE z Team Falcons. I choć w momencie, gdy piszę te słowa od meczu minęło już ponad 3 godziny, nadal trudno mi spokojnie podejść do tego, co się stało w Spodku.

Z jednej strony zobaczyliśmy bowiem kompletną dominację Falcons jak na mapie Mirage, z drugiej bardzo wyrównaną walkę — niemalże runda za rundę — zakończoną wygraną ENCE, z trzeciej... no właśnie, trzecia mapa, czyli Nuke chyba najbardziej targała emocjami zebranych w Spodku widzów. Gdy wydawało się już, że jest po meczu, Polacy (bo gla1ve to przecież już Polak, prawda?) dorzucali na swoje konto rundy, których wygrywać teoretycznie nie mieli prawa, a z drugiej strony przegrywali w sytuacjach, które wydawały się całkowicie opanowane. Miejscami widywaliśmy akcje niczym z ostatniego starcia fazy grupowej, gdzie gra Polaków kompletnie się nie układała i pudłowali najłatwiejsze strzały, a w innych sytuacjach potrafili wygrać "z niczego", nawet w rundach eko. Czasem Polacy potrafili zaskoczyć, chociażby decyzjami co do zakupów, jak dycha, który wiele rund, które teoretycznie mógłby rozegrać z pełnym wyposażeniem, rozgrywał jedynie z SMG.

Finalnie trzecia mapa zamknęła się wynikiem najbardziej zbliżonym jak to tylko możliwe bez dogrywki, czyli 13:11 dla Team Falcons. Wraz z 24. rundą pękło wiele polskich serc, ale z drugiej strony mnóstwo osób poczuło się jak za najlepszych lat Virtus.pro i na pewno kibice wierzą, że polski projekt pod tytułem ENCE ma przed sobą jeszcze wiele wspaniałych występów. Tym bardziej że otrzymaliśmy dzisiaj potwierdzenie, że dycha podpisał z fińską organizacją kolejny, dwuletni kontrakt.

Natomiast dla polskich kibiców to jeszcze nie koniec emocji. W sobotnim półfinale MOUZ z siuhym zmierzy się z FaZe, co oznacza, że w finale IEM Katowice na pewno zobaczymy jakiegoś Polaka. Myślę, że jak na tyle lat rozczarowań związanych z polskim CS-em, to wystarczająca nagroda za bycie wiernym kibicem biało-czerwonych barw.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: IEM Katowice 2024 | Counter-Strike 2
Reklama