Reklama

Oglądalność Apex Legends diametralnie spada

​Wydawało się, że jeszcze przed chwilą Respawn Entertainment chwalił się przekroczeniem bariery 25 milionów graczy w tydzień.

Później chwalił się również 50 milionami użytkowników. Już wtedy Apex Legends pokazywał swoje pierwsze oznaki słabości, co nie umknęło uwadze fanów. Teraz battleroyale Respawnu powoli wkracza w trudniejsze czasy i nadchodzi okres, który okaże się prawdziwym sprawdzianem. Zarówno dla deweloperów jak i samej gry.

Od zabójcy Fortnite’a do rozczarowywania fanów

Apex Legends zdaje się w dużym stopniu cierpieć na tym, jak późno pojawił się na rynku battleroyale. Narzekania na nudę i powtarzalność zaczęły się pojawiać już tydzień po premierze, a "Battlepass when?" stało się hasłem przewodnim pierwszych tygodni nowego battleroyale’a. Im więcej ludzi zakochiwało się w gameplayu, tym więcej pojawiało się pytań o nowe bronie, postaci czy mapy. Respawn sam stwierdził, że nie spodziewał się takiego odzewu ze strony społeczności. Apex wybuchł niemal natychmiast, nie dając im szansy na odpowiedź.

Reklama

Więc nawet gdy wreszcie światło dzienne ujrzał battlepass, gracze byli znudzeni. Coraz więcej streamerów zaczęło odchodzić w kierunku innych gier, a grind zakochanych w nowej produkcji wreszcie fanów dobiegł końca.

Raptem kilka minut temu na Dotesports pojawił się artykuł wypominający Respawn coraz rzadszy kontakt ze społecznością. 11 dni minęło od pojawienia się ostatniego, "codziennego" postu, który miał informować graczy o tym, co aktualnie dzieje się u dewelopera ich ulubionego tytułu.

Walka z wiatrakami

Battleroyale oficjalnie przekroczył już ten etap, gdzie nowym produkcjom wybacza się brak zawartości albo chęć wspólnego pracowania ze społecznością nad pewnymi aspektami gry. Ciężko konkurować z Epic Games, które wykłada 30 milionów dolarów na pulę nagród swoich Mistrzostw Świata, organizuje cotygodniowe turnieje dla swojej społeczności, a gra regularnie aktualizowana jest o nowe bronie, mechaniki czy pojazdy.

Pewnie, Fortnite nie jest idealny. Społeczność profesjonalna też nie wygląda na zbyt szczęśliwą. Pieniądze są jednak ogromne, potencjał wciąż wisi w powietrzu, a sama gra przebrnęła już przez problemy, z którymi wciąż zmaga się Apex.

Spadek na Twitchu

Cheaterzy i brak contentu, tematy najczęściej poruszane ostatnio w kontekście Apex Legends, zaczynają coraz mocniej odbijać się na oglądalności gry. Kiedy Tfue przyciąga na swojego streama z kwalifikacji do Mistrzostw Świata prawie 200 tysięcy ludzi, Respawn broni się wyłącznie Dizzym, profesjonalnym graczem NRG, którego niebywałe umiejętności wyniosły do statusu "Ninjy Apexa".

Jakkolwiek niesprawiedliwe byłyby porównania Apexa do Fortnite’a, który na rozwiązanie swoich początkowych problemów potrzebował znacznie więcej czasu, takie niestety są aktualnie realia Respawn.

Bardzo możliwe, że gracze muszą po prostu uzbroić się w cierpliwość. Te wszystkie wyciągane z plików gry bronie i postaci pojawią się przecież w końcu na oficjalnych serwerach. Pytanie tylko czy twórcom nie skończy się czas, zanim zaczną podejmować odpowiednie decyzje. Kilka miesięcy ciszy wydaje się dzielić ich aktualnie o znalezienia się gdzieś pomiędzy PUBG a Ring of Elysium.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Apex Legends
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy