Reklama

CS:GO: Virtus.pro z porażką i zwycięstwem w Stambule

Pierwszy dzień BLAST Pro Series w Istanbule można oficjalnie uznać za rozpoczęty. Pomiędzy kilkoma najlepszymi drużynami z całego świata znalazło się polskie Virtus.pro, które już na samym początku zostało postawione przed poważnym wyzwaniem.

Konkretniej, dwoma poważnymi wyzwaniami. Wieczór upłynął polskim kibicom w towarzystwie BO1 przeciwko Astralis oraz Cloud9. O klasie Duńczyków świadczy fakt wygranego niecały tydzień temu Majora w Londynie. Amerykańscy rywale z kolei, zawsze byli dla nas wygodnym przeciwnikiem i zaliczyli bardzo słaby występ na Wembley, ale wciąż pozostają siłą, której nie należy lekceważyć.

Po pierwszych banach Astralis stanęło przed wyborem pomiędzy Trainem a Inferno. Ostatecznie stanęło na tej drugiej mapie, a Polacy zaczęli pojedynek z najlepszą drużyną na świecie po stronie terrorystów. Pierwsza runda dla Virtusów pojawiła się po trzech nieudanych próbach. Przegrane pistole, szybkie 0-3 i udane wejście na bombside A dopiero wtedy, gdy drogę do zwycięstwa otworzył Neo. 

Reklama

Później jednak przyszedł czas na świetnego Glaive’a, Xyp9x’a strzelającego przez granaty dymne i dominację nad bananem. Przy wyniku 5-1 zarówno Pasha jak i Michu, nie mieli jeszcze na swoim koncie ani jednego zabójstwa. Pauza niestety w niczym nie pomogła. Sytuacja dla Polaków wyglądała coraz gorzej. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak niewiele graczy przez większość rund traciło Astralis. Nawet gdy udało się zdobywać pierwsze zabójstwa, Duńczycy i tak wychodzili górą z kolejnych pojedynków. W rezultacie z 5-1 zrobiło się 13-2, a wynikiem 16-3 Astralis przypieczętowało swoje pierwsze zwycięstwo w BLAST Pro Series.

Niedługo później przyszedł czas na Cloud9. Po spotkaniu z najlepszą drużyną świata, Virtusi stanęli przed drugim wyzwaniem tego wieczoru. Tym razem to do Polaków należała ostateczna decyzja i kiedy do wyboru został już tylko Overpass i Mirage, wszystko stało się jasne. Mirage dla Virtus.pro rozpoczął się zdecydowanie lepiej niż mecz przeciwko Astralis. Chociaż to Cloud9 wygrało pierwszą rundę, kolejne trzy należały już do Virtus.pro. Solidny początek pozwolił zbudować sporą przewagę nad rywalem, a prowadzenie 3-1 szybko zamieniło się w 7-2.

Im dłużej trwał jednak mecz, tym szybciej budził się potencjał drzemiący w nowym składzie Cloud9. Flusha zaczął trafiać imponujące strzały, zawodnicy czyli się coraz pewniej i chociaż Skadoodle pod koniec pierwszej połowy miał zaledwie 4 zabójstwa, na stronę antyterrorystów przechodził przy prowadzeniu 8-7. 

Kolejnych 11 rund bardzo mocno przypominało to, co widzieliśmy w pierwszej połowie. Virtus.pro zgarnęło kolejne pistole, udało im się zdobyć przewagę i kiedy mogli czuć się w miarę komfortowo, Cloud9 przypominało sobie o kilku skutecznych strategiach na Mirage. Na szczęście ostatecznie to Polacy wyszli górą z tej zaciętej rywalizacji. Na pewno bardzo mocno przyczyniły się do tego pewne clutche Micha i Neo, ale kluczową rundą w spotkaniu była ta rozegrana przy wyniku 13-13. Polakom udało się pokonać rywala, będąc wyposazonym w pięć pistoletów.

Na koniec dnia Virtus.pro może zaliczyć początek BLAST Pro Series do udanych. Nikt raczej nie spodziewał się zwycięstwa przeciwko Astralis, a wygrana końcówka z Cloud9 może zadecydować o tym, kto zagra w finałowym BO3. Na razie pozostaje nam jednak naszykować przekąski na drugi dzień spotkania i uprasować t-shirt Virtusów. Czeka nas bowiem kilka świetnych spotkań. 

Tomasz Alicki

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy