Reklama

Lioncast LM50 - test myszki

​Lioncast - niemiecki producent sprzętu gamingowego - już na dobre zadomowił się w swoim segmencie. Po serii produktów przeznaczonych dla graczy wydał na świat... myszkę stricte e-sportową! Sprawdzamy, czy rzeczywiście jest to sprzęt, który zadowoli nawet profesjonalistę, i czy jego walory doceni także casualowy użytkownik.

Mówimy o modelu oznaczonym LM50, który trafił do naszej redakcji w oryginalnym opakowaniu. Nie ma w nim niczego, co zasługiwałoby na wyróżnienie. To dość standardowy karton, ukazujący na froncie wizualizację urządzenia oraz kilka podstawowych informacji na jego temat. W jego wnętrzu znajduje się mysz osadzona w plastikowym etui oraz krótka karta informacyjna. No, ale przecież nie pudełko zdobi sprzęt gamingowy. O wiele ważniejszy jest chociażby...

... wygląd samej myszy. W tym przypadku Lioncast także nie zaszalał, choć z pewnością jest to mysz, która może się podobać. A na pewno przypadnie do gustu miłośnikom raczej klasycznych kształtów. Lioncast LM50 jest symetryczna, choć ze względu na umiejscowienie przycisków bocznych lepiej będzie się z niej korzystało osobom praworęcznym. Poza pięcioma przyciskami (dwa z nich znalazły się z boku obudowy) warto wymienić jeszcze rolkę, sensownej wielkości ślizgacze na spodzie oraz wygodny przewód w nylonowym oplocie, mierzący 180 centymetrów. Mysz sprawia wrażenie wytrzymałej (producent chwali się wytrzymałością przełączników na poziomie 20 milionów naciśnięć), a już na pewno należy pochwalić ją za komfort użytkowania. Dłoń leży na niej wprost wyśmienicie i zapewnia pewność chwytu, pozwalając przy tym na kilkugodzinną rozgrywkę bez uczucia zmęczenia.

Reklama

Wewnątrz Lioncast LM50 znalazł się jeden z najlepszych sensorów gamingowych, jakie do tej pory wypuszczono - Pixart PMW3360. Zapewnia on czułość na pięciu poziomach - od 100 do aż 12000 DPI - oraz odświeżanie na czterech - 125, 250, 500 i 1000 Hz. W praktyce możecie od niego oczekiwać niezwykłej precyzji oraz płynności działania, którą docenia się przede wszystkim podczas zabawy w dynamicznych grach. Przede wszystkim w sieciowych FPS-ach, w których liczy się czasem każdy ułamek sekundy i każdy milimetr, ale walory Lioncast LM50 docenią także miłośnicy tytułów typu MOBA czy MMORPG-ów.

Producent na swojej stronie internetowej udostępnia oprogramowanie, które pozwala nam zarządzać poszczególnymi kwestiami związanymi z działaniem myszy. Za jego pomocą możemy decydować o rozdzielczości czy funkcjach poszczególnych przycisków czy zarządzać pięcioma dostępnymi profilami (zapisywanymi w pamięci urządzenia). Znalazło się w nim miejsce także dla trzech rzadko spotykanych funkcji. Jest to dostosowanie parametru LOD (dwa poziomy - niski i wysoki), włączenie lub wyłączenie angle-snappingu oraz dodanie kombinacji z shiftem. W oprogramowaniu modyfikujemy także działanie podświetlenia. Jest ono dość proste - producent zdecydował się na dwie diody, ograniczoną paletę kolorów oraz trzy tryby świecenia (stały, oddychanie i szybkie miganie).

O to, czy Lioncast LM50 zadowoli profesjonalnego e-sportowca, trzeba by... zapytać profesjonalnego e-sportowca. W naszej opinii na pewno ma szansę przypaść do gustu zawodowemu graczowi, choć - jak wiadomo - ostateczna opinia zależy także od upodobań. Natomiast bez wątpienia jest to świetna mysz dla każdego casualowego gracza, który powinien docenić ją nie tylko podczas dynamicznej rozgrywki w Counter-Strike'a, ale także podczas zabawy w spokojniejsze gry i podczas pracy biurowej. A cena? Bardzo rozsądna - niecałe 200 złotych.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Lioncast
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy