Reklama

PUBG przykrywką w przedziwnym skandalu w NBA

​Grek Giannis Antetokounmpo to obecnie jedna z najjaśniej świecących gwiazd w lidze NBA. Jego kontrakt kończy się w 2021, więc mężczyzna zostanie łakomym kąskiem na wolnym transferze. Nie ma się więc co dziwić, że zawodnik Milwaukee Bucks nagabywany jest przez różne strony już teraz.

Wszelkie negocjacje - czy nawet niezobowiązujące rozmowy na temat przejścia do innej drużyny - są nielegalne, zagrożone karą opiewającą na całe 50 tysięcy dolarów. To spowodowało, że w tarapatach znalazł się niedawno Stephen Curry z Golden State Warriors, inna gwiazda amerykańskiej koszykówki.

Ten drugi miał powiedzieć "dawaj, zróbmy to" podczas meczu dwóch drużyn. Moment uchwyciła kamera i choć brakuje dźwięku, to całość wyczytano z ruchu warg. Zasugerowano, że Curry miał w ten sposób namawiać greckiego kolegę, by ten po zakończeniu kontraktu przeniósł się Warriors.

Reklama

Już takie analizowanie sytuacji na bazie ruchu warg wydaje się być dość naciągane, ale media w USA widocznie pracują w pocie czoła, by kreować nowe sensacje. Curry stanął przed widmem zapłaty wysokiej kary finansowej, więc musiał sięgnąć po jakieś wyjaśnienie tej rozmowy. Postawił na PUBG.

Jak tłumaczy bowiem dziennikarz serwisu Yahoo Sports, który skontaktował się z zawodnikiem, ten nie namawiał Antetokounmpo do transferu, lecz przekazywał mu jedynie swoją nazwę użytkownika, by obaj mogli wspólnie zagrać w sieciową strzelankę battle royale PlayerUnknown's Battlegrounds.

"Jedyne, co robił, to przekazanie swojej nazwy użytkownika do sieciowej gry PlayerUnknown's Battlegrounds" - zapewnia dziennikarz Chris Haynes, z trudem wymawiając tytuł produkcji. Brzmi dość naciąganie, ale w tej całkiem przedziwnej sprawie jesteśmy gotowy uwierzyć we wszystko.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy