FBI bada problem kryminalnej aktywności na Discordzie

Jason Citron - jeden z założycieli platformy Discord /AFP

​Jak donosi w obszernym raporcie Forbes, platforma służąca jeszcze niedawno jako nowy sposób do komunikacji pomiędzy graczami, powoli zaczyna przyciągać użytkowników o znacznie groźniejszych intencjach niż kilka meczów w Fortnite’a.

Discord

Założona w 2015 roku przez Jasona Citrona i Stanislava Vishnevskiy aplikacja szybko zdobyła swoją popularność w środowisku gier wideo. Podstawy Discorda są bardzo proste. Ściągasz aplikację, zakładasz serwer, zapraszasz użytkowników za pomocą generowanych automatycznie linków i możesz zacząć rozmawiać z nimi bez ograniczeń. Wszystkie podstawowe funkcjonalności Discorda są w pełni darmowe i pozwalają korzystać użytkownikom z możliwości komfortowego komunikowania się z innymi graczami bez zmuszania ich do wydawania pieniędzy.

Reklama

Szybko został wyparty więc TeamSpeak, popularny wśród graczy, a później w tyle został również Slack. Za pomocą kilku kliknięć można stworzyć miejsce dla zupełnie nowej społeczności. Discord dosyć szybko zwęszył swoją możliwość zdobycia większego rozgłosu na Twitchu, zaczynając wspierać dużych streamerów.

Streamerzy z kolei zaczęli korzystać z Discorda jako z prostego sposobu na utrzymywanie kontaktu ze swoimi widzami. Wystarczy jedno zaproszenie, żeby zwykły widz trafił na serwer poświęcony aktywności pojedynczego streamera. Można informować o swoich planach, dyskutować w tekstowych czatach i bez większego wysiłku nawiązywać relacje ze swoimi fanami.

Wczesne wysiłki Discorda najwyraźniej przyniosły duże korzyści, bo wiem teraz założyciele chwalą się 150 milionami zarejestrowanych użytkowników, a w zeszłym miesiącu wartość aplikacji przekroczyła potężną barierę dwóch miliardów dolarów.

Raj dla przestępców

Popularność Discorda rosła, a zainteresowanie łatwą w użytkowaniu aplikacją wyszło poza świat gier wideo. Tworzone społeczności przestały już dotyczyć wyłącznie znajdowaniu znajomych do wspólnego grania czy dyskusji odnośnie nadchodzących premier. Zaczęły pojawiać się serwery takie jak Hells Gate, gdzie przestępcy sprzedawali skradzione dane kart kredytowych. Discord był dla nich głównym sposobem kontaktu, a posty ze stycznia zeszłego roku sugerują, że Hells Gate sprzedawało dostęp do ponad 100 tysięcy różnych kont.

Podobnie sytuacja wyglądała w wielu innych przypadkach. W jednym miejscu zbierali się użytkownicy SentryMBA, narzędzia mającego pomagać we wkradaniu się na prywatne konta ludzi. Znalazły się też nawet miejsca, gdzie swoimi zdobyczami chwalili się złodzieje wynoszący ze sklepów przeróżne towary.

Oprócz samej możliwości kontaktu pomiędzy różnymi grupami, Discord dla wielu był też narzędziem ułatwiającym okradanie innych ludzi. Liczne sprzedaże kont na PayPalu, kart podarunkowych czy też często wyimaginowanych rzeczy, których sprzedawcy nawet nie widzieli na oczy. Kryptowaluta, hakerzy, przypadki pedofilii... Discord miejscami zaczął przypominać dark web.

I chociaż nie można zarzucić twórcom odpowiedzialnym za aplikację bezczynności, wszystkie wspomniane serwery przestały istnieć już jakiś czas temu, a Discord podejmuje działania, żeby walczyć z przestępczością wewnątrz swoich usług, jest jedna funkcjonalność, która ułatwia takie operowanie wielu kryminalistom.

Diabeł tkwi w prostocie

Według Davida Sheara, amerykańskiego analityka do spraw cyberprzestępczości, Discord stał się popularny wśród wielu byłych użytkowników dark webu dzięki wysokiemu stopniowi anonimowości, jaki oferuje. Twórcy współpracują oczywiście z FBI i najwyraźniej nie mają problemu z tym, żeby przekazywać niepokojące dane odpowiednim służbom, jednak dla przestępców Discord funkcjonuje jako fundament pod sposób ich komunikacji.

Wcześniej musieli martwić się o zakładanie własnych serwerów, które można było łatwo hakować lub zamykać za pomocą tzw. ataków DDoS. Wszystko było niestabilne, niegodne zaufania i wymagało sporo zachodu. Teraz niektórym kryminalistom byłe serwery IRC zastępuje Discord. Nikt nie boi się o ich stabilność albo ewentualne DDoS-y, bowiem za utrzymywanie całej maszyny przy życiu odpowiada gigant warty ponad dwa miliardy dolarów.

I nawet jeżeli dojdzie do tego, że Discord znajdzie nielegalne aktywności wewnątrz swoich serwerów i zbanuje pojedynczą "społeczność", założenie nowej jest kwestią kilku minut. Według Sheara twórcy będą musieli popracować nad tym problemem i znaleźć rozwiązanie, które utrudni działanie cyberprzestępczości, a nie uniemożliwi ją na kilkanaście minut.

Historia pokazuje, że przypadków innowacyjnych projektów, które przerodziły się w źródło kryminalnej aktywności, było sporo. Wystarczy spojrzeć na hit ostatnich lat, kryptowalutę, służącą teraz w dużym stopniu jako sposób anonimowych transakcji pomiędzy internetowymi przestępcami.

Wszystko więc sprowadzi się ostatecznie do tego, jak na cały problem zareaguje Discord. Mają środki oraz możliwości, żeby zacząć zwalczać takie działalności wewnątrz swojej aplikacji. Pytanie, ile będą w stanie poświęcić, aby kupić sobie odrobinę spokoju. Jak słusznie zauważa Forbes w swoim raporcie, tak jak kryptowalucie ciężko jest wyzbyć się miana pieniędzy dla cyberprzestępców, tak Discord może niedługo dorobić się łatki, której na pewno chcieliby uniknąć.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Discord
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy