Reklama

A miało być tak pięknie... ESEA Premier znów obnaża słabości Polaków

​Kolejny sezon ESEA Premier ponownie pokazał, w jak sporej dziurze jest polska scena. Albo raczej jak szybko polskie ekipy potrafią zgasić rozbudzone nadzieje. Wydawało się, że w 34 sezonie ligi rodzime formacje mają okazję na spory sukces. Ostatecznie skończyło się na jednym zwycięstwie w fazie play-off, które miało miejsce... w bratobójczym pojedynku.

Naprawdę dobra faza grupowa

ESEA Premier to liga, w której regularnie występują polskie zespoły. W ostatnim czasie Polacy byli zazwyczaj dostarczycielem punktów. Sezon 33 przyniósł zmianę, gdyż x-kom AGO awansowało na finały Global Challenge, skąd formacja może awansować do ESL Pro League.

Ostatni sezon "zaplecza" EPL-a nie niósł za sobą większych nagród w postaci awansu o klasę wyżej. Nadal rozgrywki są jednak dobrą okazją do sprawdzania swojej formy oraz mierzenia się z ekipami aspirującymi do TOP 30 HLTV.org, czyli na dziś z lepszymi od polskich drużyn.

Reklama

I jak narzekań na Polaków jest sporo, tak trzeba przyznać, że faza ligowa wyszła... bardzo dobrze! x-kom AGO oraz Actina PACT solidarnie zrobiły wynik 11 wygranych i 5 porażek co dało im odpowiednio drugą i trzecią pozycję. Utrzymanie w lidze zapewniła sobie z kolei Wisła All in! Games Kraków.

"Biała gwiazda" nieszczególnie błyszczy nawet na polskim podwórku, lecz do samego końca walczyła ona o fazę play-off. Może Wisła by się w niej znalazła, gdyby nie porażka z "mens", które w całym sezonie osiągnęło... 3 wygrane.

Szybkie sprowadzenie do parteru

Tak jak Wisłę ostudziła porażka ze słabszą ekipą, tak PACT i AGO otrzymali policzek w fazie pucharowej, podzielonej na drabinkę wygranych i przegranych. Tym samym można było liczyć, że nawet jedna klęska nie przekreśli szans polskich ekip na dobry wynik.

Jakże (nie)zaskakujące było jednak widzieć, że i "Jastrzębie" i "PACT-owicze" przegrali swój pierwszy mecz. Jasne, AGO oddało spotkanie po pierwszej mapie ze względu na problemy techniczne. Z drugiej strony podopieczni Mikołaja "miNIr0xa" Michałkówa przegrywali w spotkaniu 0:1. Przegrane doprowadziły do bratobójczego starcia w pierwszej rundzie dolnej drabinki.

Ktoś musiał wygrać, ostatecznie padło na AGO, które zazwyczaj pokonuje Kacpra "darko" Ścierę i spółkę. Wygrana nie przyniosła jednak wiele. Następna runda, 0:2 od Endpoint i koniec przygody w ESEA Premier Season 34. I nie ma znaczenia fakt, że obie mapy skończyły się wynikiem 14:16. Porażka to porażka, a mistrzowie Polski ostatecznie zostali sklasyfikowani na miejscach 5-6.

Tym samym wróciliśmy do punktu wyjścia. Naprawdę coraz trudniej sądzić, że Polaków stać na jakikolwiek dobry wynik. Gdy pojawia się szansa na nieco większy sukces (choć granica tego "sukcesu" jest coraz niżej), to albo brakuje umiejętności, albo "psycha siada". Jedyną nadzieją okazują się mecze między rodzimymi ekipami. W nich ktoś musi wygrać i przejść dalej. 

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Counter-Strike
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy