Reklama

Worlds 2020 – podsumowanie ćwierćfinałów

​Na polu bitwy Mistrzostw Świata w League of Legends zostały już tylko cztery drużyny. W ostatni weekend zakończyły się ćwierćfinały trwającego turnieju - zmagania najlepszych drużyn można było oglądać na kanałach Polsat Games. Dostaliśmy mnóstwo emocji, kilka niespodzianek i formę najlepszych drużyn zapowiadającą zaciętą walkę o tytuł.

Suning czarnym koniem?

Widzieliśmy dwie, większe niespodzianki podczas minionych ćwierćfinałów. Pierwsza z nich miała miejsce już w piątek, kiedy Suning spotkało się z JDG. Obejrzeliśmy spotkanie, które ominęło wszystkich fanów LPL podczas letnich playoffów, kiedy Suning zdążyło spaść do walki o trzecie miejsce zanim na swojej drodze spotkali JDG. Eksperci zapowiadali wyrównane spotkanie, a niektórzy pokusili się nawet o obstawienie wyniku 3-2 na korzyść trzeciego slota chińskiego.

Mało kto spodziewał się jednak, że Suning uda się tak bardzo zdominować ten mecz. Zaraz po pierwszej grze, kiedy JDG udało się nadrobić całą stratę jednym, udanym teamfightem, Suning wspięło się na wyższy poziom i nie odpuściło swojemu rywalowi aż do samego końca.

Reklama

Na siłę Huangfenga nic nie było w stanie poradzić nawet Zoom, który konsekwentnie wygrywał górną część mapy i próbował przenieść jakoś tę przewagę na resztę Summoner’s Rift. W ciągu trzech kolejnych gier ADC, który jeszcze niedawno imponował swoim Twitchem przeciwko Team Liquid, całkowicie zdominował rozgrywkę Jhinem. Zginął zaledwie dwa razy, zgarnął 19 eliminacji na swoje konto i z SwordArtem u swojego boku zapewnił Suning awans do półfinałów.

Tam z kolei po raz kolejny przyjdzie im się zmierzyć z reprezentantem LPL. Tym razem jednak to ta najsilniejsza ekipa stanie na ich drodze do upragnionego finału Mistrzostw Świata. Znów zobaczymy pojedynek JackeyLove’a z Huangfengiem, a Bin będzie miał kolejną okazję pokazać się z dobrej strony. Miejmy tylko nadzieję, że nie zobaczymy ponownie tego samego meczu, jaki widzieliśmy pomiędzy tymi drużynami w playoffach.

Europa w dobrej formie

Drugą niespodzianką był zdecydowanie występ Fnatic. Po tygodniu porównywania ich spotkania do meczu pomiędzy Damwon a DRX i spisywania na straty europejskiej formacji wielu widzów podchodziło do sobotniego spotkania z niewielkimi oczekiwaniami.

Zobaczyliśmy jednak Hylissanga w świetnej formie, mocnego Selfmade’a, solidnego Bwipo i Rekklesa, który zagrał prawdopodobnie jedno z najlepszych BO5 w swojej karierze. Przez większość turnieju w kontekście Fnatic mówiło się o formie ich supporta, pasującej do drużyny mecie oraz agresywnym, polskim junglerze, który przez cały sezon nadawał grze organizacji charakteru.

Kilka godzin po imponującym początku Fnatic okazało się niestety, że nawet przewaga dwóch map i dobra forma większości graczy nie są w stanie przezwyciężyć Top Esports. Najpierw nadzieje na zwycięstwo drużynie przywrócił JackeyLove swoim występem Ezrealem, później całą grę zdominował Karsa na Nidalee, a na koniec Knight pokazał, dlaczego wielu analityków uważa go za najlepszego midlanera na świecie.

Top Esports w ciągu półtorej godziny mecz, który przegrywali w pewnym momencie 0-2, dokonując tym samym pierwszego reverse sweepa w historii Mistrzostw Świata League of Legends. Karsa wyglądał kapitalnie, JackeyLove zyskał sobie miano najlepszego ADC na profesjonalnej scenie, a Knight pochwalił się swoim głębokim champion poolem. Wreszcie ujrzeliśmy to Top Esports, którego indywidualne umiejętności miały roznosić rywali na kawałki.

Ze swoim przeciwnikiem błyskawicznie rozprawiło się G2, odsyłając z kwitkiem Gen.G w ciągu trzech, stosunkowo jednostronnych map. Drużyna ewidentnie trenowała w ostatnim tygodniu granie wokół Jankosa, który zagrał solidne BO5. Perkz przypomniał światu o swoim Jhinie, Caps ma za sobą rewelacyjne trzy mapy, a Miky wciąż prezentuje się niczym jeden z najlepszych suportów na świecie. Pozostaje jedynie pytanie, czy równie pewny styl gry uda się utrzymać G2 do kolejnego spotkania, przeciwko znacznie silniejszemu rywalowi.

Damwon spacerkiem do półfinałów

Najmniej powiedzieć można o spotkaniu Damwon i DRX. Był to jedyny mecz ćwierćfinałowy, który dał widzom dokładnie tego, czego się po nim spodziewaliśmy. Gry bywały długie, jedna z nich przeciągnęła się do blisko 40 minut, ale w żadnej z nich nie mieliśmy cienia wątpliwości, że to Dawmon awansuje do półfinałów. Zobaczyliśmy smutną powtórkę z finałów LCK, która udowodniła, jak duża jest różnica pomiędzy pierwszą a drugą najlepszą drużyną Korei.

Mimo braku większej konkurencji Damwon prezentuje się bardzo dobrze, przypominając momentami precyzyjne, zabójcze SKT z ich najlepszych czasów. W przyszły weekend w półfinale spotkają się z G2 Esports. "Pogromcy Korei" przeciwko solidnemu kandydatowi do zdobycia tytułu. Obie drużyny mają za sobą bardzo szybkie i pewne mecze.

Nie pozostaje w rezultacie nic innego, jak zniknąć na kilka dni w swoich codziennych obowiązkach i do League of Legends wrócić w sobotę, kiedy na Summoner’s Rift pojawią się G2 oraz Damwon. O tytuł najbardziej prestiżowego turnieju w roku kalendarzowym LoL-a walczą już tylko cztery drużyny.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Worlds 2020
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy