Reklama

Twórcy League of Legends przeprowadzili strajk

​Zgodnie z informacjami z końca kwietnia, spora grupa pracowników studia Riot Games - ponad 150 osób - odeszła wczoraj od biurek i przeprowadziła strajk, protestując przeciwko blokowaniu pozwów sądowych, które przeciwko firmie chcieli złożyć inni deweloperzy, twórcy League of Legends.

Same pozwy są (lub miały być) pokłosiem problemów, o których pisaliśmy już w sierpniu ubiegłego roku. Serwis Kotaku opublikował wtedy efekt trwającego kilka miesięcy śledztwa, w ramach którego dziennikarze przeprowadzili rozmowy z byłymi i obecnymi pracownikami firmy Riot Games.

Z licznych anegdot i wspomnień wyłaniał się obraz grupy zdominowanej przez młodych mężczyzn, przypominającej częściej gimnazjum niż studio odpowiedzialne za jeden z najpopularniejszych tytułów na świecie.

Niektóre oskarżenia dotyczyły kwestii bardziej profesjonalnych. Mowa na przykład o trzech przypadkach kobiet, które starały się o awans, wykonując obowiązki związane z wyższym stanowiskiem - ale bez bonusów w postaci tytułu czy podwyżki. Nagle na horyzoncie pojawiał się jednak mężczyzna, który zgarniał koleżance awans sprzed nosa.

Reklama

Są też nieco mniej dojrzałe anegdoty. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety pracujące w studiu wspominają w rozmowie z Kotaku, że niejednokrotnie otrzymywali zdjęcia przedstawiające męskie genitalia.

Jedna z kobiet wspomina, że przypadkiem zauważyła łańcuch emaili, w których inni pracownicy debatowali na temat tego, jak wyglądałby seks z nią. Inna deweloperka otrzymała podobno wątpliwy komplement mówiący o tym, że znajduje się na krążącej w biurze liście z nazwiskami osób, z którymi chciałby przespać się jeden z menedżerów.

I tak dalej. Niektóre z tych osób starały się złożyć pozwy sądowe przeciwko pracodawcy, lecz ten blokował takie starania, zmuszając pracowników do wewnętrznego arbitrażu w ramach firmy, co skutecznie uniemożliwia potem dochodzenie tych samych kwestii w sądzie powszechnym.

Jak to często bywa, najważniejsze zapisy znajdują się w umowach o pracę, które kobiety podpisywały przy dołączaniu do Riot Games. "Drobny druk" jest nieubłagany: dołączając do firmy, rezygnujesz z prawa do pozwania swojego nowego pracodawcy. To skutecznie blokuje tego typu starania.

Takie potraktowanie ze strony studia wywołało ogromne niezadowolenie, które rozlało się na wszystkich pracowników studia. Ci zagrozili, że odejdą od komputerów i rozpoczną strajk, co przełożyłoby się na to, czego Riot Games chyba najbardziej się obawia - nagłośnienie sprawy.

Dlatego też głos zabrali menedżerowie wysokiego szczebla, którzy w wewnętrznych komunikatach zapewniali pracowników, że obiecują zmiany w organizacji, regularne spotkania i tak dalej. Sęk w tym, że podobne zapewnienia przedstawiano także w sierpniu ubiegłego roku.

W kwestii blokowania pozwów menedżerowie zapewnili, że przestaną dodawać wspomniane zastrzeżenia do umów o pracę, ale jedynie dla... nowo zatrudnianych, a więc nie dla osób, które już pracują w Riot Games i planowały składać pozwy. To nie rozwiązywało więc nic z sytuacji.

Dlatego też Kotaku informuje teraz, że ostatecznie doszło do strajku. Ponad 150 osób odeszło od biurek w centrali w Los Angeles i pikietowało na pobliskim parkingu. Wydaje się, że to bardzo ważne wydarzenia, ponieważ obserwujemy pierwszy protest tego typu w dużym studiu deweloperskim.

Tymczasem coraz częściej mówi się o ogromnych bólach, w jakich rodzą się największe gry wideo na świecie oraz o poświęceniach pracowników, spędzających przed komputerami nawet 100 godzin tygodniowo. Tak było z Wiedźminem 3, Anthem, Mortal Kombat 11, by wymienić kilka przykładów.

Pracownicy z Riot zaplanowali już kolejny protest, na 16 maja. Jeśli do tego czasu włodarze studia nie zezwolą pracowników na dochodzenie swoich praw w sądzie, zapowiadają także zaostrzenie formy protestu, choć nie podano jeszcze dokładnych szczegółów na temat planowanych działań.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: League of Legends
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy