Reklama

​Testree: devils.one ma się dobrze

Od momentu zakończenia współpracy pomiędzy devils.one a formacją Counter-Strike'a: Global Offensive minął miesiąc. Przez ten czas „Diabły” jednak nie próżnowały, nadal wykonując szereg projektów. Co zatem aktualnie dzieje się w organizacji? Między innymi na ten temat porozmawialiśmy z Filipem „Testreem” Mątowskim, czyli Brand Communications Managerem projektu.

Patryk Głowacki: Po odejściu drużyny CS:GO z devils.one medialny kurz opadł. Czy w organizacji również?

Filip „Testree” Mątowski: Pracujemy nad projektami związanymi z devils.one tak, jak wcześniej. To rozstanie się z dywizją Counter-Strike'a miało miejsce ponad miesiąc temu. Na pewno związanych z tym było dużo emocji, które już opadły. Osobiście mocno przeżyłem całą sprawę, gdyż związałem się z chłopakami. To już jednak za nami. Organizacja dalej prężnie działa  Realizujemy nowe projekty, a także kontynuujemy te rozpoczęte przed rozwiązaniem kontraktów za porozumieniem stron. Skupiamy się na kolejnych celach. Nasza dywizja League of Legends dopiero co wygrała lana PLE w Nadarzynie. Z sukcesem zrealizowaliśmy projekt Scouting Grounds, który wyłonił młode talenty polskiej sceny. Ruszyliśmy z własną marką odzieżową, a już w najbliższych dniach ogłaszamy kolejną dużą rzecz. Coś, czego w polskim esporcie jeszcze nie było. I to dopiero początek.

Jak dużo zamieszania pojawiło się w szeregach organizacji w związku z ostatecznym brakiem porozumienia z zespołem?

Rozstanie z drużyną Counter-Strike'a nie wprowadziło zamieszania w działaniu organizacji. Nie wpłynęło również ono na struktury, a jedynie pomogło nam wyciągnąć wnioski i dzięki temu możemy działać jeszcze sprawniej.  Zamieszanie owszem było, ale jedynie pod kątem medialnym.

A co musieliście zmienić?

Przykładem na to może być fakt, iż w dniu premiery naszego sklepu nie promowaliśmy go twarzami zawodników CS:GO, chociaż brali oni udział w sesji zdjęciowej i byli widoczni w pierwszych montażach spotu. Do końca negocjacji działaliśmy z myślą o dalszej współpracy. Byliśmy jednak gotowi na wszystkie scenariusze.

Czy przed devils.one stoi konieczność rebrandingu? Otwarcie mówiło się bowiem o tym, że „diabeł” ściśle łączy się z „TaZem”?

Nie, jesteśmy i nadal będziemy „diabłami” działającymi pod szyldem devils.one. Owszem, organizacja powstała przy wspólnym stole z „TaZem”, „sawikiem” oraz Viktorem Wanli. To oni pierwsi rozmawiali o jej nazwie, jak i o innych podstawach DV1, jednak rozstanie z jednym ze współzałożycieli nie jest powodem do zmiany tego, nad czym od miesięcy pracuje cały zespół. Było wiele powodów, dla których zdecydowaliśmy się na taką nazwę. Jednym z nich było nawiązanie do Diabła Tasmańskiego, ale myślę, że ten fakt pozostanie ciekawostką zapisaną na kartach historii organizacji.

Wracając do dość zamierzchłych czasów, początkowo mieliście się nazywać „Black devils”, lecz musieliście zmienić nazwę, gdyż uważano ją za rasistowską. Nie byliście tym zaskoczeni?

Facebook tak to za kategoryzował. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak dalekie było to od naszych intencji. Byliśmy zaskoczeni, ale nie sparaliżowani. Fakt ten spowodował, że musieliśmy działać szybko. Decyzja o wyborze „devils.one” została podjęta. Nie mogliśmy pozwolić, aby algorytmy Facebooka decydowały o tym, czy nasze treści i wizja docierają do fanów.

Wracając do „TaZa”, po waszym rozstaniu ostatecznie wyszło na jaw, że Wiktor nie jest udziałowcem organizacji, mimo że takie były założenia. Dlaczego zatem „TaZ” nie wszedł ostatecznie w struktury?

Wiktor miał stać się udziałowcem, co zostało ustalone już podczas planowania organizacji. Dla nas wszystkich było to jasne. Ostatecznie „TaZ” nie wszedł jednak w posiadanie akcji, gdyż nie dopełniono formalności. Dokumenty były już bowiem przygotowane. To jedna z najważniejszych lekcji, które wyciągnęliśmy z tej sytuacji - formalności trzeba po prostu załatwiać, nawet gdy wszystko wydaje się dogadane. W trakcie negocjacji z drużyną „cs'a”  i u nas, a także u Wiktora temat udziałów zszedł na drugi plan. Finalnie dokumenty nie zostały podpisane. Oczywiście „TaZ” ma u nas otwartą drogę, jeśli chciałby wrócić i kontynuować z nami tę przygodę.

Wiktor dał także do zrozumienia, że doszło między wami do rozbieżności. Czy jako organizacja nie poczuliście się tym ugodzeni?

Wiadomo, że przy tego typu rozstaniach, ich powodem będą odmienne zdania i inna wizja. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Wiktor ma swoje zdanie, dlatego nie było to dla nas zaskoczeniem.

Jak odejście „TaZa” wpłynęło na umowy ze sponsorami?

Dalej realizujemy projekty zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Naturalnie większą rolę w komunikacji odgrywają teraz zawodnicy naszych innych formacji. Jeden z naszych partnerów, który jest związany głównie ze sceną CS’a, dał nam z kolei czas na opanowanie sytuacji. W tym wypadku nie da się bowiem przełożyć świadczeń na inny zespół. Współpracujemy z markami i z ludźmi, którzy do każdego wyzwania podchodzą rozsądnie. Nasze relacje zbudowane są na wzajemnym zaufaniu.

Swoje zdanie dołożył też niedawno „dycha”, sugerując, że woleliście udostępniać EPC innym zespołom, niż im. Takie zdanie również stawia was w złym świetle.

Zacznijmy od tego, że devils.one nie jest odpowiedzialne za Esport Performance Center. Korzystamy z przestrzeni EPC, które jest naszym partnerem. Jeżeli na bootcamp przyjeżdżają inne zespoły, devils.one nie ma z tego tytułu żadnych przychodów. Oczywiście zależy nam na biznesowym powodzeniu tego przedsięwzięcia. Wierzymy w jego sukces i cieszymy się, gdy obok nas trenuje OpTic Gaming czy FaZe Clan. Podstawą naszej współpracy stanowi to, że „Diabły” zawsze mają tu swoje miejsce. W naszym interesie jest, by zawodnicy DV1 każdorazowo mogli przyjeżdżać do Esport Performance Center, ażeby bootcampować i trenować zgodnie z naszymi założeniami.

Reklama

Zakładam, że sugestia zawarta w pytaniu dotyczy omawianej już z “sawikiem” na jego kanale sytuacji. Dotyczyła ona miejsc noclegowych, jakie mieli mieć wtedy zapewnione - zresztą nie pierwszy raz, bo w EPC trenowali jeszcze przed wykończeniem części mieszkalnej - w hotelu po drugiej stronie ulicy. Rozumiem jednocześnie, że emocje mogą wpływać na punkt widzenia każdej ze stron, ale mam nadzieję, że ten wątek pozostanie już tylko historią.

Biorąc wszystkie opinie, które wyszły po rozstaniu z drużyną, należy wnioskować, że od początku współpracy relacje organizacji i drużyny były napięte?

To bardzo mylny wniosek. Nie, nie były. To ciekawe, bo gdy sięgam teraz pamięcią w celu określenia tych relacji to przypominają mi się same dobre chwile. Wspólne granie, zdjęcia, nagrania i rozmowy. Nie uczestniczyłem w procesie negocjacyjnym, więc trudno mi określić atmosferę panującą podczas rozmów. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że rozwiązanie kontraktów odbyło się za porozumieniem stron, wnioskuję, że uczestnicy negocjacji dogadali się jak dojrzali ludzie.

Wracając do głównego wątku, czy jako organizacja macie poczucie, że mogliście postąpić lepiej?

Mogliśmy. I to na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim mam tu na myśli sprawy związane z finalizowaniem formalności oraz proces negocjacyjny. Z perspektywy czasu uważam, że rozmowy powinny być zakończone jeszcze przed startem organizacji. Cofnąć w czasie się nie możemy, więc pozostaje tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Ta cała sprawa stanowi zimny prysznic dla organizacji?

Nie ująłbym tego w ten sposób. Sądzę, że jest to kolejna lekcja, która spowoduje, że w przyszłości będziemy działać w tej płaszczyźnie inaczej.

Pytanie proste, aczkolwiek istotne. Co teraz z sekcją CS:GO w devils.one?

Osobiście nie wyobrażam sobie tej organizacji bez zaangażowania w Counter-Strike'a. Mogę powiedzieć, że jest to jeden z projektów, nad którymi pracujemy. Nie chcemy działać pochopnie. Do CS'a wrócimy z dobrym planem. Aktualnie skupiamy się na innych dywizjach - League of Legends, Fortnite i nowych formacjach, które będą się u nas pojawiać.

Nowe formacje? To coś konkretnego, czy luźny zamysł?

Nie mogę zdradzić szczegółów, ale jeszcze w tym tygodniu ogłosimy nową dywizję w devils.one

Finalnie jednak devils.one ma się dobrze i dalej się rozwija, aniżeli ma się ku zamknięciu działalności?

Absolutnie. Działamy dalej i to coraz prężniej. Organizacja ma się dobrze. Wrócę raz jeszcze do Scouting Grounds. Wyłowiliśmy kilka młodych talentów, a te w krótkim czasie udowodniły swoją wartość, awansując do finału rozgrywek LAN-owych podczas Polskiej Ligi Esportowej. Jeśli chodzi o devils.one to wszystko gra, a będzie tylko ciekawiej.

Patryk Głowacki

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy