Reklama

Podsumowanie MSI 2019, Dzień 1

Dawno fani League of Legends nie ekscytowali się Mid-Season Invitationalem tak, jak w tym roku. Dzień fazy grupowej wreszcie nadszedł. Najlepsze drużyny na świecie zostały postawione przed pierwszym egzaminem.

Korea doczekała się świetnej, pewnej formy SKT, Invictus w playoffach straciło zaledwie jedną mapę, Liquid po szalonym spotkaniu z TSM awansowało na kolejny międzynarodowy turniej, a nadzieje pokładane przez Europę w G2 Esports ciężko opisać słowami.

Pierwszy dzień zapowiadał kilka emocjonujących, potencjalnie wyrównanych spotkań.

Chociaż Flash Wolves i Team Liquid rozegrali już wcześniej BO5 na tegorocznym MSI, dla wszystkich był to początek przygody na głównej scenie.

G2 Esports - SKT 1:0

Drużyna Jankosa pierwszego dnia MSI została postawiona przed zdecydowanie najtrudniejszym kalendarzem rozgrywek. Mecz otwarcia przeciwko faworytom publiczności, a kilka godzin później spotkanie twarzą w twarz z aktualnym Mistrzem Świata. Pierwsza szansa na rewanż za półfinał zeszłorocznych Worldsów.

Reklama

Na szczęście G2 zdawało się myśleć o swoich dzisiejszych spotkaniach znacznie mniej, niż otaczający ich eksperci. Bardzo dobrze weszli w grę, Jayce pewnie wygrywał linię przeciwko Sylasowi, a pierwszą krew na dolnej alei przelał Perkz.

SKT nie dało rady znaleźć odpowiedzi na świetną grę europejskiej formacji. G2 dobrze poruszało się po mapie, kontynuując nacisk na swojego rywala, co ostatecznie poskutkowało wygranym teamfightem. Baron otworzył drzwi do zwycięstwa, które bez wahania wykorzystało G2.

Optymizmem napawał również fakt, że Europie udało się wygrać spotkanie bez żadnych dziwnych, nietypowych postaci. SKT podeszło do swojego rywala z szacunkiem, uniemożliwiając chociażby botlane Sona - Taric, co w efekcie przyniosło dosyć standardowe kompozycje ze strony obu drużyn. G2 udało się wygrać w klasycznych, zgodnych z aktualną metą warunkach i zachować wszystkie asy w swoim rękawie.

Flash Wolves - Team Liquid 0:1

Pierwszy sprawdzian dla Stanów Zjednoczonych. Obie drużyny pewnie przeszły przez wcześniejsze  BO5. Flash Wolves poradziło sobie z Vega Squadron, a Liquid szybkim 3:0 wysłało PVB do meczu ostatniej szansy. Jeszcze przed spotkaniem przychodziła na myśl dyskusja w podcaście Locodoco o tym, jak wysoko można uplasować botlane Liquid wśród wszystkich par biorących udział w tegorocznym MSI.

W samym meczu przewaga Liquid pojawiła się szybko i z czasem tylko rosła. Zawodnicy podejmowali słuszne, bezpieczne decyzje, a los wręczał im odpowiednie narzędzia do jak najszybszego zakończenia gry. W 23 minucie, kiedy drużyny zaczynały krążyć wokół Barona, Liquid miało prawie pięć tysięcy złota przewagi i dwa Infernale.

I chociaż gra na początku wyglądała nieco wolniej niż ta poprzednia, Amerykanie uporali się z Flash Wolves równie szybko, co G2 z SKT. Potrzebowali zaledwie trzech minut, żeby przejść od zabrania Barona aż do zniszczenia Nexusa przeciwnika. Kolejne, pewne zwycięstwo Zachodu. Tym razem jednak, przeciwko znacznie słabszej drużynie.

PVB - Invictus 0:1

Pierwszy mecz aktualnych Mistrzów Świata. Faworyt był tutaj tylko jeden, a większość widzów spodziewała się pierwszego, poważnie jednostronnego spotkania. W drafcie po raz kolejny pojawiła się Elise, a wybrana w ciemno przez PVB Zoe, otworzyła najlepszemu midlanerowi na świecie szansę na zagranie swoją słynną Syndrą.

To, co miało miejsce przez następne pół godziny, było znacznie większym zaskoczeniem niż dotychczasowe wyniki MSI 2019. Phong Vu Buffalo ewidentnie poczuło doping swojej publiczności, bowiem kilkukrotnie prowadzili z IG pod względem zabójstw czy zdobytego złota.  Przez nieco ponad 30 minut gry zobaczyliśmy równo 50 zabójstw. W środku gry zdarzały się nawet teamfighty, w których niektórzy zawodnicy brali udział dwukrotnie.

W pewnym momencie PVB otworzyło również Nexus rywala, odwracając się od zaczętego Barona. Dalej dojść im się jednak nie udało. Ostatecznie to Mistrzowie Świata wyszli zwycięsko z tego spotkania. Wietnamczycy pokazali, że nie planują oddawać spotkań bez walki, a Liquid, które miało ponownie grać z nimi w ostatnim meczu pierwszego dnia, na pewno zaczęło traktować swojego kolejnego przeciwnika dużo poważniej.

Z tyłu głowy europejscy fani mieli też na pewno nadchodzące starcie pomiędzy G2 a Invictus Gaming. Jeżeli IG było w stanie oddać tak dużo drużynie znacznie słabszej od siebie, może Europie uda się zajść o krok dalej?

SKT - Flash Wolves 1:0

Po przegranym meczu otwarcia z G2, Korea wciąż szukała zwycięstwa. Wszystkie drużyny rozegrały już swoje inauguracyjne spotkania na głównej scenie MSI, stres zaczynał powoli znikać, większość nabierała pewności siebie. Co jednak ważniejsze, nikt nie chciał zakończyć pierwszego dnia wynikiem 0-2.

Jak się okazało po pół godzinie, w tej bardziej problematycznej sytuacji znaleźli się gracze Flash Wolves. Zanim jeszcze zaczęły krążyć plotki o potencjalnych problemach Koreańczyków, SKT pokazało klasę, deklasując swojego rywala. Flash Wolves próbowało zaskoczyć, wyciągając na midlane Rumble’a, jednak na nic zdały się ich starania.

Kolejna pewna, szybka gra zakończyła czwarte spotkanie pierwszego dnia MSI 2019. Tym samym obie drużyny zyskały sobie odrobinę wolnego oraz szansę na przemyślenie popełnionych błędów.

Invictus - G2 Esports 1:0

Drugie spotkanie nie poszło już niestety po myśli zespołu Jankosa. Po standardowej grze wygranej przeciwko SKT oraz chwalonym drafcie GrabbZ’a, trenera G2, z powrotem wróciliśmy do wątpliwych decyzji podejmowanych w fazie picków i banów. Na Summoner’s Rifcie znów pojawiła się Neeko, na topie wylądowała Vayne, a samo G2 postawiło rywala w dosyć wygodnej sytuacji, z parą wygrywających linii.

Chociaż gra dla G2 zaczęła się dobrze, od trzech zabójstw na koncie Jankosa oraz bardzo ładnej obrony dive’a na górnej alei, później to IG dyktowało warunki gry. Kiedy na mapie pojawił się Baron, drużyna z LPL wyrobiła sobie znaczącą przewagę, która pozwoliła im szybko zamknąć spotkanie. G2 próbowało odzyskać nieco straconego złota, zaskakując przeciwnika agresją i zgarniając cztery zabójstwa, jednak nie zdało się to na zbyt wiele.

G2 zakończyło pierwszy dzień MSI wynikiem 1-1, a IG, mimo kilku problemów w BO1 przeciwko PVB, wciąż pozostaje niepokonane.

Team Liquid - Phong Vu Buffalo 1:0

Wreszcie dostaliśmy to, na co czekała większość publiczności. Mowa tu niekoniecznie o spotkaniu Liquid z PVB, a o Sonie i Taricu, słynnym botlanie, który trafił w tej grze w ręce Team Liquid. Amerykanie ostatnim spotkaniem tego dnia sprostali pierwszym oczekiwaniom swoich fanów. Stanęli przeciwko dwóm najsłabszym drużynom MSI i bez większych problemów uporali się z ich ofensywą.

Podobnie jak kilka poprzednich gier, to BO1 zakończyło się po pierwszym Baronie. Przewaga zbudowana we wcześniejszym etapie gry zagwarantowała Liquid łatwiejsze wejście w pierwszy, poważny teamfight, wygranie go oraz wzięcie silnego wzmocnienia. Wtedy zostało już tylko wejście do bazy rywala i zniszczenie Nexusa.

PVB próbowało momentami szukać sposobu na Liquid i udawało im się zabierać pojedyncze wieże, jednak ich starania nie były tak skuteczne, jak w meczu przeciwko IG.

Tabela po pierwszym dniu fazy grupowej Mid-Season Invitational 2019 prezentuje się następująco:

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: MSI 2019
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy