Oxford zaprzecza, że przemoc ma związek z grami

Uniwersytet Oksfordzki /123RF/PICSEL

​Temat gier komputerowych jako elementu pobudzającego agresywne zachowania regularnie pojawia się w mediach. Naukowcy z uniwersytetu w Oxfordzie zaprzeczają jednak jakoby produkcje wideo wpływały na przemoc wśród ludzi.

Zazwyczaj dyskusja na temat ewentualnej szkodliwości gier pojawia się w momencie, gdy dojdzie do tragedii, w której tło stanowią produkcję wideo. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach kilkukrotnie dało się usłyszeć o tym, jak doszło do morderstwa, gdyż ktoś miał kłopot z odróżnieniem realnego świata od komputerowej alternatywy.

Niedawno miał również miejsce przykry przypadek podczas esportowych zmagań. Mianowicie w trakcie trwania turnieju w grę NFL Madden 19 doszło do zamachu, w którym zginęły dwie osoby, a kilkanaście zostało rannych. Odpowiedzialny za tę tragedię był jeden z zawodników.

Reklama

Takie przypadki sprawiają, że według dużego grona społeczeństwa gry mają realne przełożenie na zwiększenie agresji wśród ludzi. Powodem tego mają być głównie produkcje nastawione na przemoc, jak gry wojenne, czy popularna seria GTA, gdzie, mówiąc kolokwialnie, możemy "nie patyczkować się" z przypadkowymi przechodniami.

Naprzeciw takiemu myśleniu wyszedł jednak uniwersytet w Oxfordzie, który zbadał reprezentatywną grupę brytyjskich nastolatków oraz ich dzieci, a także przeanalizował oceny przemocy z USA i Unii Europejskiej. Ostatecznie wyniki jasno wskazują, że połączenie przemocy z grami w zasadzie nie występuje w skali makro.

Naukowcy zwracają jednak uwagę, że pojedyncze przypadki mogą zmienić swoją postawę, a źródłem takiego stanu rzeczy będą gry, czy długie godziny w internecie. Osoby różnie mogą bowiem reagować na trolling lub trash-talk, uznawane za wykonawców badania za "zachowania antyspołeczne".

ESPORTER
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy