Reklama

Nadzieja umarła... znów. Szkoda wyniku AVEZ

W ostatnim czasie naprawdę trudno o posiadanie nadziei związanych z występami polskich zespołów Counter-Strike'a: Global Offensive. Nic dziwnego, że duża część polskiej sceny skupiła swoje pragnienia na AVEZ, które miało realne szanse na awans do ligi FLASHPOINT z pulą miliona dolarów. Nadzieje znów okazały się jednak płonne, gdyż polska formacja odpadła po dwóch meczach. Budzi to rozczarowanie o tyle, że przeciwnicy byli w zasięgu drużyny.

Pojawiła się szansa

2020 rok potwierdził, że Polacy mają aktualnie w CS:GO niewiele do zaoferowania. Potwierdziły to przede wszystkim kwalifikacje do minora, że gdzie polskie formacje znów dały obraz, gdzie obecnie znajduje się polska scena.

Zalew niekończących się klęsk przerwało AVEZ. Jakże wielkim i miłym zaskoczeniem było, gdy "Ośmiornice" przebrnęły europejską część eliminacji do FLASHPOINA, robiąc duży krok w stronę głównych rozgrywek. Gdy patrzyło się na obsadę LAN-owych eliminacji, nadzieje rosły. W zasadzie każdy zespół, oprócz BIG, wydawał się całkowicie w zasięgu Polaków. Zważywszy, że awans zapewniały sobie dwie formacje, myśl o dobrym rezultacie pojawiała się mimowolnie.

Reklama

Znów klęska

Na występ AVEZ w Los Angeles czekała zatem lwia część polskiej sceny. Dużo osób podchodziło do tematu z dużą rezerwą, lecz finalnie naprawdę sporo polskich fanów nie kryło zainteresowania rozstrzygnięciami ze Stanów. W grupie Jakub "Markoś" Markowski i spółka trafili na BIG, Orgless oraz DETONĘ.

Pierwszy bój odbył się z drużyną, która nie posiada organizacji. Nikt nie zamierzał lekceważyć rywala, wszak w składzie znajdują się tam uznani Owen "smooya" Butterfield oraz Joshua "steel" Nissan. Mimo tego porażka 14:16 była trochę bolesna, a taki wynik sugerował, że mecz mógł pójść również w drugą stronę.

W meczu przegranych "Ośmiornice" stanęły naprzeciw BIG. Teoretycznie najlepsza drużyna w stawce także stoczyła z Polakami twardą walkę, szczególnie na drugiej mapie. Finalnie nie miało to jednak znaczenia. 0:2, ostatnie miejsce w grupie dla AVEZ i koniec marzeń o awansie do FLASHPOINT.

Bez hejtu, ale i bez wymówek

Mimo wszystko polski team nie powinien być przesadnie biczowany. Dał on kibicom trochę radości i nadziei, że chociaż ktoś zamierza wyjść z tego marazmu. Zawodnikom udało się wywalczyć awans do Los Angeles, by tam przegrać, ale jednak bez wstydu. Oczywiście jest niedosyt, gdyż AVEZ na pewno miało szansę na osiągnięcie lepszego rezultatu, co team potwierdził w europejskich eliminacjach.

Nie należy również szukać usprawiedliwienia porażki. Na social mediach Adama "destru" Gila już pojawiły się słowa mocno kojarzące się z "młodym i niedoświadczonym zespołem". Ileż razy na polskim podwórku było to już przerabiane? Sami zawodnicy na szczęście podchodzą do tematu samokrytycznie. Czemu "na szczęście"? Bo dość już głaskania się po główkach i wygłaszania pustych frazesów w zależności od tego, jak długo drużyna ze sobą gra. AVEZ trzeba za te kwalifikacje rozliczyć i to negatywnie, gdyż nie wykorzystało sporej szansy. Z drugiej przynajmniej przez jakiś czas warto śledzić poczynania zespołu. Może bowiem nie był to jednorazowy wyskok, a "Ośmiornice" regularniej zaczną osiągać dobre wyniki - jak na polskie standardy rzecz jasna.

Patryk Głowacki

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy