Reklama

"W rywalizacji esportowej wszyscy są równi" – wywiad z Marcinem 'Kofinem' Bielańczukiem

​Marcin ma 19 lat i chce zostać profesjonalnym zawodnikiem esportowym w Counter-Strike: Global Offensive. Ma nietypową technikę obsługi komputera, bo potrzebuje dwóch myszek i jednej klawiatury. To za sprawą rdzeniowego zaniku mięśni, na które cierpi od urodzenia.

Nie przeszkadza mu to w rozwijaniu pasji i doganianiu marzeń. Gra, streamuje i jeździ na największe turnieje esportowe. Niedawno na Intel Extreme Masters opowiedział nam o dokumentalnym filmie "Druga strona", który realizuje Jakub Zalewski, jego przyjaciel i debiutujący reżyser. Głównym bohaterem filmu będzie ‘Kofin’ i jego pasja, która pozwala mu przekraczać granice.

Pamiętasz czasy, w których nie grałeś?

-  Tak, ale słabo. (Śmiech)

Co było na początku?

-  Mój pierwszy kontakt z grami miałem na konsoli PlayStation 1, którą dostałem od rodziców. Tata jest wielkim fanem gier, a bez jego gamingowej pasji, którą mnie zaraził, nie było by mnie tutaj. Esportem zainteresowałem się za sprawą PlayStation 3. To na niej rozegrałem swój pierwszy turniej w internecie. O wiele lepiej jest rywalizować z człowiekiem, jak równy z równym, a nie z maszyną. W momencie kiedy pogłębiła się moja choroba i nie mogłem trzymać już kontrolera do gry przerzuciłem się na PC-ta. Na początku grałem w Fifę, League of Legends i Starcraft 2, ale na dobre wciągnęło mnie w 2014, kiedy odkryłem Counter Strike: Global Offensive. W 2015 pojechałem na Intel Extreme Masters i podziwiałem szarżę Virtus Pro. Zacząłem intensywnie grać. To był także początek moich pierwszych streamów. Wzorowałem się na Izaku, który bardzo mi pomógł, wiele wyjaśnił, bo to nie jest proste. Gameplay, komentarz i grę na najwyższym poziomie musisz na żywo połączyć tak, żeby utrzymać w emocjach widownię. Drużynowo w CSa zacząłem grać rok temu i postanowiłem zostać zawodowym graczem. A nie jest to łatwe. Nie wystarczy umówić się z kolegami, że zakłada się drużynę. Trzeba stworzyć zespół odpowiednich zapaleńców, którzy będą zarówno świetnymi graczami, jak i świadomymi, zmotywowanymi członkami jednego teamu.

Reklama

A jak jest dzisiaj?

- Dzisiaj gram w drużynie "31337 eSPORTS" oraz idę do przodu ze swoimi streamami.

Kto jest Twoim zdaniem numerem jeden w polskim esporcie?

- Definitywnie top 1 był dla mnie stary, legendarny skład Virtus.pro. Wiktor "Taz" Wojtas, Filip "NEO"   Kubski, Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski, Paweł "byali" Bieliński oraz Janusz "Snax" Pogorzelski. Śledzę ich karierę odkąd pochłonął mnie CS, a oni są dla mnie wzorem do naśladowania. Uważam że aktualnie poziom na polskiej scenie w tej grze jest na tyle wyrównany, że nie można wyróżnić jednej drużyny.

A skąd pomysł, by powstał film, którego jesteś bohaterem?

- Ojcem projektu jest Jakub Zalewski, młody student dziennikarstwa z Bydgoszczy. Izak wrzucił kiedyś nasze wspólne zdjęcie na swoim fan page’u z linkiem do mojego streama. Tak wpadliśmy na siebie z Kubą. On tez jest fanem CSa oraz tak jak ja, wie że można doganiać swoje marzenia, mimo granic, które trzeba pokonać. Jego pasją jest film. Dość długo dyskutowaliśmy nad koncepcją filmu, aż wreszcie przyjechał do mnie do Słupska. Po miesiącu zaczęliśmy pierwsze zdjęcia. Ponieważ gram w CSa z osobami, które najczęściej nie wiedzą o mojej niepełnosprawności, Kuba chce ukazać moje życie od kuchni i to, że w esporcie nie mają znaczenia moje ograniczenia. W rywalizacji esportowej wszyscy są równi. Jak każdy, mam rano śniadanie, szkołę, normalne zajęcia. Z początku kamera mnie peszyła, ale oswoiłem się z nią i szliśmy do przodu. Druga strona filmu, to moja pasja, czyli granie. W tej chwili jesteśmy na ostatniej prostej z pracą nad filmem. Bardzo kibicuję Kubie, bo imponuje mi swoją siłą i uporem, by osiągnąć cel. Wiem, że w tej chwili próbuje zamknąć budżet całej produkcji. Oczywiście już nie mogę doczekać się premiery.

Co jest ważne w esportowej karierze zawodnika?

- Na pewno wytrwałość w walce z przeciwnościami. To cena ciężkiej drogi do sukcesu. Jego źródło tkwi w głowie. Trzeba uczyć się na błędach, poprawiać je, wyciągając wnioski. Wszystko by, być pewnym siebie. Jednym słowem jest to ciężka praca. W przypadku gracza, jest to umiejętność radzenia sobie w różnych sytuacjach podczas gry z zawodnikami na różnym poziomie, czasem o różnych porach dnia, kiedy jest się mniej lub bardziej zmęczonym.

Gdzie będziesz za 5 lat?

- Na pewno marzeniem każdego gracza CS:GO jest wystąpić na turnieju rangi "Major". To jak mundial, albo występ w lidze mistrzów dla piłkarza. Na Intel Extreme Masters w Katowicach można oglądać zmagania najlepszych drużyn z całego świata. Eventy esportowe to także okazja spotkania się z tymi, których znasz z CSowego pola walki, streamów i czatów. To okazja do przeżycia największych emocji, które daje wspólne oglądanie meczy. W esporcie emocje są dokładnie takie same, jak w sportach tradycyjnych. Zabawne jest też to, że dzięki grze Fifa zainteresowałem się tradycyjną piłką nożną, a nie odwrotnie. Za 5 lat chciałbym być profesjonalnym graczem esportowym, móc zarabiać i utrzymywać się z grania.

Artykuł jest listem do redakcji. Z Marcinem 'Kofinem' Bielańczukiem rozmawiał Bartłomiej Bełc.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Counter-Strike: Global Offensive
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy